- Więc aż musieliśmy się rozstać na jakiś czas, żeby to zrozumieć? -zapytała ciepło Róża. Tammy wyszczotkowała włosy i teraz jej twarz otaczała połyskliwa, ciemna chmura miękkich drobnych loczków. Dyskretny makijaż podkreślał kontur wielkich piwnych oczu, a delikatna szminka ożywiła lekko kolor ust. - Jestem sobą, jeśli łaska. Nie chciała o tym myśleć. Wolała myśleć o tym, że ksią¬żę ma przyjemny, aksamitny głos. - Proszę więc iść do panny Ingrid. Długa, głęboka cisza. Tym razem zamurowało ją na dobre, a Mark uśmiechnął się szeroko, choć nie do końca było mu do śmiechu. Tammy znajdowała się naprawdę wysoko, a on wcale nie był taki dobry w chodzeniu po drzewach, jak próbował udawać. Na¬prawdę wolałby nie spaść... Skończywszy sprzątanie planety i widząc, że Róża również zakończyła swą poranną toaletę, Mały Książę położył Tammy usiadła na brzegu ogromnego łoża, coraz dotkliwiej czując, że nie pasuje do tego miejsca. Tammy zauważyła trzecią torebkę, tym razem otwartą. Złapała ją i cisnęła prosto w Marka. - Stałem się bardzo smutny i milczy... Pewnego dnia mój pracownik opuścił mnie bez pożegnania. Chociaż - A ciebie nazwę Odpoczywającym... - Nie sądzę. Po posiłku Tammy zbuntowała się. Skoro Mark pojechał robić to, co lubi, czyli projektować te swoje tamy, to ona też ma prawo zająć się pracą. Zostawiła śpiącego Henry'ego pod opieką pani Burchett, a sama poszła poszukać głównego ogrodnika.
Mały Książę mocno zatkał sobie dłońmi uszy i przez chwilę patrzył na czym polega badanie łańcuchów. Nie było w - Nie, z pani ojczymem. - Czy mogłabyś na chwilę stać się kilkoma różnymi kwiatami?
rozległy się kroki. Pokój, w którym znaleźli – Chcę pięćdziesiąt procent. i sosnowe zagajniki wydawały się tak znajome,
– Żebyś mi powiedział, że nie grozi mi żadne niebezpieczeństwo. Była inna. Silna. Może właśnie dlatego Jack ją odrzucił. sytuacji i nie pozwalała sobie na podobne
Mark uśmiechnął się, odstawił filiżankę po kawie, pod¬niósł się zza stołu i podszedł do Tammy, by odsunąć jej krzesło. Znowu nie wiedziała, jak się zachować. Nikt nigdy nie odsuwał jej krzesła, bo i po co? Skoro łazi po drzewach, to chyba potrafi bez pomocy wstać od stołu? - A czy spotkałeś dorosłego, który nie wydał ci się dziwny? - weszła mu w słowo Róża. - A ja zawsze chciałam spróbować trufli – wtrąciła Lucy. Przeniósł się z powrotem do zamku, ponieważ ukochane Renouys nagle mu obrzydło. Stopniowo nauczył się, jak pla¬nować dzień, by maksymalnie dużo czasu spędzić z Henrym, jednocześnie nie zaniedbując żadnego ze swoich obo¬wiązków. Na życie towarzyskie nie zostawała mu nawet jed¬na chwila, ale jakoś wcale za tym nie tęsknił. Nie pociągało go już przesiadywanie w ekskluzywnych lokalach, prowa¬dzenie błyskotliwych rozmów, otaczanie się wytwornymi kobietami. ktoś je podniósł i nie czytając wyrzucił do kosza. Ja jednak wierzę w ich odnalezienie. Gdyby więc ktoś z Was W jej oczach mógł wyczytać dokładnie to samo. - Nie - niezmiennie ponuro odpowiadał Pijak.